Szczerze mnie dziwi, że niewiele osób aktualną sytuację na ryku kolarskim nazywa szaloną. A przecież taka właśnie jest. I nie mam na myśli brakujących rowerów i podzespołów, choć nie przypominam sobie takiej sytuacji. Przeraża mnie koszt zakupu wszystkiego, co związane jest z kolarstwem. Szczególnie tym w wydaniu sportowym, choć amatorskim.
Kto bogatemu zabroni?
Właśnie tak! Daleki jestem od piętnowania zakupu drogich gratów przez osoby zaczynające przygodę z kolarstwem, choć tytuł wpisu może temu zaprzeczać. Jeśli możesz sobie kupić drogi rower i koła od lightweight’a, to czemu nie? Na pewno będzie się dobrze jeździć. Ten wpis kieruję do wszystkich, których kołderka nie jest nazbyt długa, a sprzęt trzeba kupić/zmienić.
Ile tak naprawdę daje sprzęt?
No właśnie. Sprzęt jest ważny, ale jak bardzo?
Przytoczę tu pewną sytuację, która miała miejsce w moim kolarskim życiu.
W 2018 roku miałem okazję włożyć do swojej szosy testowe (i bardzo drogie) koła Bontrager XXX. Koła były pod szytkę, a stożek wznosił się na dość solidną wysokość 60mm.
Doskonały komplet. Stosunkowo lekkie, super sztywne, mega aerodynamiczne a dodatkowo z bardzo szybkimi szytkami Bonrtrager R4. Karmiony propagandą producentów sprzętu, bombardowany reklamami i wykładanymi na tacy danymi z pomiarów „zysków” jadąc po koła, byłem pewien, że będzie to absolutny gamechanger w moim kolarskim życiu. Następnego dnia w drodze na ustawkę, w mojej głowie przelatywały wizje, jak to na tych kołach atakuję z grupy i w blasku chwały pierwszy wpadam na umowną metę. Taaak… Byłem naprawdę szybki, a koła niczym magiczna różdżka dodawały mi prędkości.
Myślę, że domyślacie się, jaki był mój zawód, gdy okazało się, że nie do końca jest tak, jak to sobie wymyśliłem.
Zyski są marginalne.
Nie inaczej. Dobry rower pomoże, ale nie załatwi tematu. Wspomniane koła na pewno poprawiają aerodynamikę. Ale aby to w pełni wykorzystać, trzeba stworzyć ku temu możliwości i mieć moc w nogach, aby je napędzić. „Wioząc” się w kołach w peletonie, wysoki stożek nie pomoże zbyt wiele (jeśli w ogóle). Jeśli jednak pojedziesz w odjazd, zysk będzie wyraźny, ale nadal niewielki. Uciekając solo przez 20 kilometrów, dobre koła pozwolą urwać 20 sekund. To może zaważyć o wyniku wyścigu, ale czy jesteś w stanie jechać przez te 20 kilometrów z prędkością 42-44 km/h? A tyle właśnie potrzebujesz, żeby wygrać płaski amatorski wyścig szosowy.
Czyli nie warto inwestować w sprzęt? Niestety warto. Ale inwestycje powinny być przemyślane i ściśle dopasowane do naszych potrzeb. Jeśli Nie jesteś lekki i główną areną zmagań są płaskie wyścigi szosowe lub maratony MTB nie musisz za wszelką cenę dążyć do redukcji wagi roweru. Fakt, lekki jest bardziej dynamiczny i responsywny, ale co jeśli nie budżet jest ograniczony? Trzeba wybrać, co w danej sytuacji da Ci więcej. Osobiście zrezygnowałbym z (przykładowo) lekkich karbonowych rurek, takich jak sztyca, siodło, kierownica czy mostek, a zaoszczędzone pieniądze przekierował w koła. Lekkie, sztywne, na gładko kręcących się i solidnie uszczelnionych piastach.
Zamiast szosowej grupy di2 można włożyć mechaniczną. Oszczędzisz dużo pieniędzy, a naprawdę nie staniesz się mniej szybki.
Poza tym, bardzo dużo zysków dają takie elementy jak dopasowany strój (a najlepiej kombinezon), kask, opony o dobrych parametrach toczenia itd. I jeśli widzisz reklamę, która przekonuje Cię, że dzięki nowej ranie wygrasz wyścig, to odpowiedz sobie na pytanie, ile razy naprawdę stałeś przed szansą wygrania wyścigu. Taką, w której zabrakło Ci sekund. No ile? Bo jeśli ani razu, to zapewniam Cię, że ta rama nic nie zmieni w Twoim kolarstwie. Po prostu wydasz kasę która zamieni się co najwyżej na splendor na dzielni. Ta rama pomoże Ci wgrać, jeśli notorycznie dzielą Cię sekundy od zwycięstwa. Tyle na temat…
Dla zachowaniu balansu…
Naturalnie nie chcę też umniejszać znaczenia sprzętu, na którym się ścigamy. On ma znaczenie, ale trzeba dość dobrze przemyśleć, z czego można zrezygnować, bo „budżet nie udźwignie”, a co da naprawdę odczuwalny zysk. Kaseta SLX pracuje naprawdę podobnie do XTR, a cenowo dzieli je przepaść. Wagowo też, ale czy naprawdę potrzebujesz tej wagi w Twoim ściganiu?
Szosa na stożku 60mm wygląda znacznie lepiej niż an 35mm, ale być może właśnie ten niższy stożek będzie dla Ciebie lepszy? Koła będą lżejsze, bardziej responsywne. Łatwiej będzie je napędzić, a dodatkowo będą mniej podatne na podmuchy wiatru.
Wszystko to jednak sprowadza się do szaleństwa cenowego podzespołów. Gdzie jest granica? Nie wiem. Pewnie nie ma jej, ale naprawdę ręce opadają. Szczególnie gdy ma się kilka rowerów. Trafne decyzje zakupowe na pewno pomogą.
Rozsądku Wam wszystkim życzę.
Maciek Puź