Utarło się, że jazda na rowerze szosowym to wyłącznie wydolność i taktyka.
Trudno się z tym nie zgodzić. Z pozoru kolarstwo szosowe na tym właśnie polega. Są jednak sytuacje, w których umiejętności techniczne mogą przeważyć, czy wyjdziesz obronną ręką z niespodziewanej „sytuacji” na drodze.
Nie tylko pchanie korb
To nie jest tak, że na szosie nie ma techniki. Jest jej po prostu mniej, ale jest potrzebna.
Ważne jest aby umieć szybko pokonać łuk, dobrze złożyć się w zakręt lub potrafić mknąć w dół po serpentynach. Mimo że głównie jedziemy w zwartym peletonie po prostej drodze, umiejętności techniczne dają Ci lekką przewagę. A jeśli nie przewagę, to powodują, że męczysz się mniej od innych. To już coś.
Zakręty, łuki, zjazdy…
Czy zastanawiałeś się kiedyś, czemu komentatorzy wyścigów kolarskich czasem wyróżniają jakiegoś zawodnika mówiąc „…jest świetnym zjazdowcem” lub „…na zjeździe dogonił uciekiniera”?
Dzieje się tak, ponieważ w świecie „pro” są zawodnicy lepsi i gorsi w technice jazdy na rowerze. Są tacy, którzy potrafią „złożyć” się w łuk i pokonać go szybciej, niż spora część zawodników jadących ten sam wyścig.
Można powiedzieć, że mają predyspozycje psychiczne, że boją się mniej. Ok, czasem tak. Ale głównie wynika to z tego, że są lepsi technicznie i tyle.
I nie urodzili się z tym. Po prostu wypracowali to! Nie tylko na szosie.
Zdarza mi się uczyć mniej zaawansowane osoby techniki jazdy na rowerze. Nie tylko w terenie, ale też na szosie. Wiele razy udawało mi się poprawić technikę jazdy i spowodować, że każdy pokonywany łuk, rondo, zjazd z zakrętami przychodził łatwiej i szybciej. Kilka rad, poprawa pozycji, wychylenia roweru czy balansu ciałem składają się na jedną całość i realny zysk. Sam widzę ile można zyskać pokonując sprawniej od innych techniczny zakręt lub nawrotkę. Ile mniej energii muszę włożyć w utrzymanie pozycji od moich konkurentów. Jeśli trasa wyścigu jest skomplikowana, na przykład na kryterium, umiejętności techniczne to +20% do szansy wygrania.
A gdzie w tym „teren”?
Jazda w terenie to troszkę inna para kaloszy, ale w pewnych sytuacjach umiejętności zdobyte w terenie mogą okazać się cenne.
Pomijając wszelakie trudności związane z pokonywaniem przeszkód, czy bardzo stromych zjazdów lub podjazdów, jazda na rowerze MTB to umiejętność jazdy na granicy przyczepności. Często się tę granicę przekracza, co skutkuje uślizgiem jednego lub dwóch kół. Najczęściej pierwsze takie „sytuacje” powodują nerwową reakcję i szybko następujący upadek. Z czasem jednak przestajesz się tak bardzo tym stresować, a zaczynasz próbować opanować sytuację. Zaczynasz zauważać, że hamowanie w poślizgu (standardowa reakcja odruchowa) jest najgorszym błędem. Dostrzegasz to i powoli przestajesz to robić. Uślizg tylnego koła przestaje być dla Ciebie „szokiem” wywołującym natychmiastowy skurcz palców na klamce. Balansem ciała wyprowadzasz rower na właściwy tor jazdy.
Po wielu godzinach jazdy i dziesiątkach poślizgów łapiesz automatyzm. A automatyzm jest w tym wszystkim najważniejszy!
Wracamy na szosę
Na szosie ścigam się od 2017 roku. Przez te kilka lat zdarzyło mi się skorzystać z umiejętności, które nabyłem podczas blisko 10 lat jazdy na rowerze MTB. Parę razy „wyrosła” przede mną „wysepka” na drodze na którą trzeba było wskoczyć. Przeskoczenie dziury w drodze to też nie jest taka oczywista sprawa. Szczególnie gdy peleton jedzie 45 km/h, a dziura ukazuje się na sekundę przed najechaniem jej. Tu muszą zadziałać odruchy bezwarunkowe. Mechanizmy które należy ćwiczyć w środowisku, w których jest ich dużo. Czyli w terenie.
Przy okazji poprawi się balans, który często jest w stanie uratować Cię przed upadkiem. Czasem w peletonie ktoś Cię szturchnie, zahaczy kierownicą. Właściwe wychylenie ciała i utrzymanie dzięki temu równowagi może uratować Ciebie i połowę jadącego za Tobą peletonu.
CX jako kolejny level walki z przyczepnością
To chyba najlepsza forma treningu technicznego dla szosowca. Balans i radzenie sobie w poślizgach to połowa wszystkich trudności w tej dyscyplinie.
Właśnie trwa mój drugi sezon przełajowy. Progres techniczny którego dokonałem jest niepodważalny. Widzę to jak na dłoni. Choć wiem, że wypracowane mechanizmy niezbyt często przydadzą się na szosie, każdy z nich w sposób zdecydowany zmniejszy szanse na upadek, gdy jakaś nieprzewidziana sytuacja zaskoczy mnie na wyścigu lub treningu.
Słowem zakończenia
Znacie kogoś, kto nie jest w stanie zdjąć/założyć kamizelki w czasie jazdy na rowerze? A może sami nie potraficie? Polecam trenażer rolkowy i trenowanie na nim balansu. Gdy nauczycie się zdejmować kamizelkę na rolce, na wyścigach będziecie to robić popijając izo z bidonu. Serio! Warto trenować.
P.S. Najlepszości i wielu sukcesów w 2022 roku dla Was. Niech wiatr wieje w plecy, dziury uciekają na pobocza a umiejętności techniczne przydają się jak najrzadziej.
Maciek Puź