Słowem wstępu.
W przeciwieństwie do Maćka Trenera, nie jestem osobą, która zna się na sprzęcie i śledzi nowości rynkowe. Dla mnie sprzęt ma działać, być funkcjonalny i wart swej ceny. Zwykle tak podchodzę do wszelkich nowości, a decyzję zakupową, jeśli pozwoli na to budżet podejmuję po wyraźnym poleceniu od zaufanych osób.
Nie będę w tym wypadku zanudzał Was tysiącami technologii jakie Assos mille GTO w sobie mają. Sam średnio je rozumiem. Skupię się na swoich odczuciach i na tym co zyskałem zmieniając stock’owe spodenki na te dedykowane pod ultra.
Sam opis i technologię znajdziecie pod tym linkiem: Assos Mille GTO.
Dlaczego je wybrałem?
Proste, musiał być jakiś problem.
Po pierwszym wyścigach ultra (około 17-18h) cierpiałem na poważne problemy. Miałem potworne podrażnienia okolic… gdzie ciało styka się z siodełkiem, do tego stopnia stopnia, że zbierająca się tam ropa, powodowała gorączkę. Tak, tak, trochę to wyglądało jak te obrzydliwe filmy w Internecie.
Drugi problem to drętwienie z okolic narządów rozrodczych. Długie godziny na lemondce, mimo naprawdę dobrze dobranej pozycji i sprzętu powodowały, że drętwienie utrzymywało się nawet 2 dni. Nie muszę pisać jakie konsekwencje to za sobą niesie.
Trzeci to obtarcia. Liczne, wszędzie, szczególnie w trakcie deszczowej pogody. Chyba moja skóra jest dość wymagająca.
Oczywiście wszelkie te problemy próbowałem uprzednio eliminować na różne sposoby (inne kremy itd.) W zasadzie najdroższy sposób został na koniec.
Skąd w ogóle wpadłem na pomysł, że spodenki pomogą powodować problem? Dostałem informację od mojego Fittera, że sama źle dopasowana i dobrana wkładka może powodować dyskomfort i powyższe problemy.
Pierwszy kontakt z Assos mille GTO.
Na co zwróciłem ja uwagę?
Wkładka na pierwszy rzut oka, nie jest żadnym kawałkiem gąbki o nieprecyzyjnym kształcie. Jest wycięta bardzo dokładne, z licznymi otworami wentylacyjnymi. Po założeniu świetnie przylega do ciała. Znika tzw. uczucie posiadania „pampersa”, tylko wręcz jak skóra dostosowuje się do ciała.
Spodenki są dość ciasne, dobrze przylegają do ciała, co akurat jest ważne, gdyż nie poruszają się w trakcie jazdy. Gdy zwykle biorę M, tutaj zdecydowałem się na L.
Szelki nie pozostawiają uczucia wpijania się w ramiona.
Nie odczułem żadnego ocierania się o moją skórę.
Na ten moment było na prawdę fajnie, a krótkie, jak na ultra 3-4h jazdy oceniałem pozytywnie. Czekał na nie poważny test czyli Ultra Time Trial 24h.
Ultra Time Trial 24h- czyli pierwszy poważny test ASSOS Mille GTO.
Co mogę powiedzieć?
Był deszcz. 24 godziny na rowerze. W stanie przypływu mocy jak i w kolarskiej „bombie”. Upał, zimno. Dzień, noc.
W zasadzie miałem możliwość przetestować je w każdych warunkach bojowych.
Oceniam je na 5/5
Nie spotkałem się w trakcie jazdy z żadnym problemem, który opisywałem powyżej. Nie było drętwień, nie obtarłem skóry, żadnych wyprysków. Pozycja na lemondce stała się dużo wygodniejsza, gdyż dzięki nowym spodenkom w zupełnie innym miejscu zlokalizowana jest siła nacisku, a raczej umiejętnie rozłożona. Ciężko mi to wytłumaczyć swoim niefachowym językiem.
Podsumowanie.
Jak już na początku wspominałem nie jestem ekspertem w kwestii sprzętu, jak i doświadczonym testerem. Raczej bardzo sceptycznie podchodzę do wszelkich nowości na rynku.
Koledzy w teamie często nazywają mnie sprzętowym „ignorantem”, gdyż nie czuję zysków ze sztywniejszego mostka albo lżejszych kół itp.
Zwykle decyduję się na coś, gdy dana rzecz się zużyje lub… mam problemy.
Tym razem natrafiłem na problem i skutecznie go rozwiązałem. Jak widać nie każda nowość, jest tylko chwytem marketingowym. Czasem warto zainwestować dla własnego komfortu jak i zdrowia, szczególnie w przypadku ultrakolarstwa, które jak żadne inne, tak mocno obciąża i wyniszcza organizm.
A więc tak, Assos mille GTO jest szyte pod #ultra.
Polecam, swoim.. .nie-fachowym okiem.
Damian Pazikowski
Ultrakolarz