Ostatni start w zawodach kolarskich w sezonie 2020
…a jak już kończyć sezon, to z przytupem! Wyścig, zawody, grunt że kolarskie!
24h do startu w zawodach kolarskich
W zasadzie mój występ w tych zawodach kolarskich był mocno niepewny. Prognozy nie zachęcały, trasa nie pod moją specyfikację kolarską. Do tego początkowo nie miałem z kim pojechać…
Czemu więc pojechałem?
Bo znalazłem kompanów do busa.
A tak serio…
Grzegorz Wajs świetnie zawody promował. Przyrównywał ją do jednego z najbardziej znanych klasyków Belgijskich czyli “Walońskiej Strzały”
Czy to trafne porównanie? Jak najbardziej!
Wyścig ze Starachowic wyprowadził nas w uroczy zakątek gór Świętokrzyskich. Nie było tu długich i karkołomnych podjazdów, ale asfalty prowadziły przez niezliczoną ilość krótkich, mniej lub bardziej stromych “hopek”. Zmiana rytmu co chwila. Nie mniej było zmian kierunku. Droga kręta, wymagająca koncentracji. Jeśli dodasz do tego odcinek szutrowy, wiejący wiatr oraz padający deszcz- można powiedzieć że “klasyk Belgijski” pełną gębą.
16h do startu
Postanowiłem z trasa się zmierzyć. Forma w końcówce sezonu więcej niż dobra. Warto stanąć na kresce z najlepszymi…A właśnie- obsada. Każdy z top 20 jest mi znany. Crem dela crem amatorów i kolarzy Masters w Polsce. Wielu z Mazowsza. Dwóch aktualnych mistrzów Polski Masters (M30&40). Duża gromada nie mniej dobrych obok nich.
Prawdziwe ściganie!
6h do startu
Dzień zaczął się o 5.40
Pobudka, śniadanie i do auta z całym bałaganem.Po drodze zabieram dwie osoby (Michał ,Jan) i lecimy do Starachowic na zawody.
1,5h do startu
Na miejscu zimno i pochmurno. Radar opadów jasno informuje- będzie padać…Bezproblemowa rejestracja w biurze i można było chłonąć atmosferę wyścigu…Uwielbiam ten klimat. Komórki ciała zaczynają rozumieć co się za chwilę wydarzy, mózg odbiera te drobne impulsy i powoli zaczyna wkręcać ciało na obroty. Poziom adrenaliny podnosi się. Wzrokiem chłonę miasteczko kolarskie, długą po horyzont prostą z barierkami i balonem ‘Meta‘.
Spotykam znajomych. Witamy się, wymieniamy uwagi o trasie, o tym że będzie ślisko i trzeba uważać, kto przyjechał, a kogo zabraknie dziś.
Bogdan Saternus ujawnia swoją obecność testując mikrofon.Ten człowiek pozwala nam poczuć się jak w ProTour’rze.
Czas się przebrać i rozgrzać…
0,5h do startu
Chłód daje się we znaki. Zaczyna kropić. Nastroje w miasteczku dalekie od optymizmu. Gdzieniegdzie słychać “…mogłem zostać w domu“.To jest ten moment gdy już czujesz zbliżający się kataklizm…Trudno to inaczej nazwać…Wiesz że będzie zimno i mokro. Lodowata woda będzie chlupać w butach.
Zesztywniałe palce u rąk nie będą w stanie wyciągnąć żela z kieszonki w koszulce. Odgryziony kawałek batona wypadnie z ust na ziemię. Sine wargi będą zbyt zmarznięte żeby go chwycić… Każdy kto ściga się od kilku lat wie jakie będą to zawody…“Zapraszamy do sektorów“… wyrywa mnie z letargu rozgrzewki na rolce głos Bogdana, płynący z głośników. Chwilę później jestem gdzie trzeba.
Dociera do nas kilka krótkich instrukcji i powoli peleton rusza na miejsce startu ostrego.Przejazd przez Starachowice robi wrażenie. Duża, zwarta grupa kolarzy majestatycznie sunąca przez miasto. Prowadzi nas pilot i solidna obstawa policji. Są motory, syreny puszczają sygnały dźwiękowe, mrugają niebieskie światła. Mimo zimna będą to magicznie zawody. Trochę tak jak w świecie Pro.
10 minut do startu
Zatrzymujemy się nad zalewem.
Czeka nas krótka ceremonia otwarcia wyścigu, jest kilku oficjeli, całość okrasza Zenon Jaskuła- jeden z najbardziej utytułowanych polskich kolarzy. Miło, ale jednak zimo…
Chcemy już zacząć!
3..2..1
Ruszyliśmy na pierwszy z 81 kilometrów trasy. Na jego końcu zaczyna się podjazd i można powiedzieć że zawody…Jak było? Cyferki na koniec…Subiektywnie powiem że nikt tu nie czekał. Pierwszy atak poszedł równo z machnięciem chorągiewki przez sędziego głównego (a w zasadzie nawet przed)! Szybko zapomniałem o chłodzie. Uczucie zimna zastąpiły dochodzące do głosu zmiany w organizmie, wynikające z wkręcenia nóg oraz płuc na maksymalne obroty.
Cel prosty. Jadę wszystko co mam i trzymam pierwszą grupę. Jak się okazało trwało to 25 minut. Na piętnastym kilometrze przyszedł deszcz i solidny “zaciąg”. Wymagający podjazd “odpinał” z głównej grupy wszystkich którzy zeszli z mocą poniżej 5.5 W/kg…Na szczycie wszystko było jasne. Pociąg odjechał.. Jak i dla wielu zawody….
Pozostaje jazda “o pietruszkę”, ale nie oznacza to że ma być lekko. Po kilku minutach tworzy się 7 lub 8 osobowa grupa z porozrywanych kolarzy.
Z żalem stwierdzam że Maciek Lesiak z którym reprezentowaliśmy barwy Na Osi – MyBike Road Team został kilkadziesiąt metrów za nami. Widziałem, że próbował dociągnąć. Niestety kilku zawodników podkręciło tempo i ostatecznie grupa okazała się zbyt szybka. Maciek został z tyłu…
Następne 40 km naznaczone było pracą. Nie zawsze idealnie to szło, ale jakaś tam forma współpracy dawała się zauważyć. Czasem widać było poprzedzającą nas grupę. Niestety byli zbyt daleko…Na około 24 kilometry przed metą można było zauważyć pierwsze oznaki słabości u współtowarzyszy.
Zmiany stawały się krótsze, niektórzy nie wychodzili na czoło wcale. Na wzniesieniach grupa mocno się rozciągała. Na jednym z podjazdów przerwy zrobiły się tak duże, że wystarczyło kilka mocniejszych depnięć i na szczyt wjechałem tylko z Maćkiem Rogulskim.
“Lecimy” rzucił Maciek wychodząc na zmianę i sprawy potoczyły się wedle dobrze znanego scenariusza.
“Lecimy” oznacza: “nie ma na co czekać, jest dziura. Pociągniemy kilka razy po zmianach i odjeżdżamy“. Taki kolarski skrót..
Po minucie przewaga była bezpieczna. Zaczęliśmy doganiać tzw “spady” (niezbyt ładne określenie) z grup przed nami. Ja poczułem się świetnie. Teren przestał męczyć mnie stromymi hopkami. Nogi mówiły “można wrzucić piąty bieg” Maciek… I wrzuciłem.3 kilometry przed metą przeskoczył do nas Łukasz Grabarczyk. Musiał naprawdę solidnie pojechać. Szacun. W ten sposób we trzech dojechaliśmy do ostatniej prostej. Na finisz już nic nie zostało. Ostatnie 20 km jechałem wszystko co było w nogach.
Nie odparłem ataku Łukasza, a Maciej naprawdę pięknym gestem puścił mnie na kreskę przodem. Takie gesty świadczą o klasie kolarza Zawody kończę na 21 miejscu Open oraz 7 kat. M40.
Garść cyferek:
- Czas przejazdu 02:21:04
- Trasa 81 km 1245m przewyższenia.
- Średnia prędkość 34,6 km/h
- AVG power 307W
- NP 349W
- Pierwszy podjazd 5’15” NP 424W
- ax speed 79 km/h
Wnioski z zawodów kolarskich:
Z wagi już nie zejdę. Trzeba poprawić moc na progu i z 5 minut. I to będą moje założenia na przygotowanie do sezonu 2021.Ale najpierw pizza i szklaneczka dobrego Szkota . Na koniec gratulacje dla Orga!
Ludzie z Poland Bike Marathon zrobili imprezę sztos.
Wszystko się zgadzało. Organizacja, przebieg, zabezpieczenie trasy, wytyczenie trasy, oprawa, bufet, jedzenie po wyścigu, dekoracje. Miło jest poczuć się “obsłużonym” na najwyższym poziomie. Nawet pogoda się udała… A nie… Czekaj…
Gratuluję organizacji i zapewniam że za rok będę na 100%
Jeśli tylko zdążę domyć rower…
Jak zawsze dziękuję za wsparcie:
Ps.Wyścig wygrywa Dariusz Kołakowski w koszulce Mistrza Polski Masters!
Gratulacje Darek! Piękne zwycięstwo